Lukas był zwykłym chłopcem o niezwykle bujnej wyobraźni. Każdej nocy, gdy kładł się spać, zamykał oczy i wyobrażał sobie, że leci wysoko wśród chmur na grzbiecie ogromnego smoka. Jego ulubionym smokiem był tęczowy smok – wyobrażał go sobie jako stworzenie, które może zmieniać kolory w zależności od nastroju i ma oddech, który nie wybucha płomieniami, ale wyczarowuje tęcze na niebie. Pewnego dnia, gdy już prawie zasypiał, miał dziwny sen. Stał w środku nieznanego lasu i usłyszał cichy, ale silny głos: „Luke, chodź do mnie. Czekam na ciebie w jaskini pełnej magii”. Gdy tylko się obudził, jego serce waliło z podniecenia. Czy to był tylko sen, czy prawdziwe wezwanie? „Co jeśli… co jeśli smoki naprawdę istnieją?” wyszeptał w swoje dłonie, decydując, że musi się tego dowiedzieć.
Luke nie wahał się ani chwili i wyruszył z samego rana. Wiedział, że za wioską znajduje się stary, tajemniczy las, o którym dzieci mówiły, że skrywa wiele tajemnic. Świeciło słońce, ale im bardziej Łukasz zagłębiał się między gęste drzewa, tym bardziej czuł się, jakby wkraczał do innego świata. Liście szeleściły wokół niego, ptaki śpiewały nieznane melodie, a wiatr bawił się gałęziami, jakby wskazywał mu drogę. Nagle zauważył coś dziwnego – wąski, opalizujący pasek światła rozciągający się po ziemi. „To musi być znak!” wykrzyknął podekscytowany i ruszył dalej. Gdy tylko dotarł na polanę, zobaczył wejście do jaskini między skałami. Wyglądała na starą i tajemniczą, ale w środku coś migotało – być może odbicia jakiejś magii? Luke wziął głęboki oddech i wszedł do środka.
Gdy tylko Lukas zrobił kilka kroków w głąb jaskini, świat wokół niego zaczął się zmieniać. Ściany jarzyły się subtelnymi refleksami kolorów, a ziemia mieniła się drobnym piaskiem, jakby była posypana gwiezdnym pyłem. Nagle przed nim pojawiła się ogromna sylwetka – tęczowy smok! Jego ciało lśniło wszystkimi kolorami, oczy błyszczały jak dwie perły, a ogromne skrzydła trzepotały lekko. „Witaj, Lukas – powiedział smok głębokim, ale przyjaznym głosem. „Czekałem na ciebie. Wiedziałem, że masz czyste serce i tęsknisz za przygodą.” Luke był pod wrażeniem. Stał tuż przed smokiem, o którym marzył od lat! „Ty… jesteś prawdziwy?” jąkał się. Smok uśmiechnął się i powoli skinął głową. „Tak, ale niewielu może mnie zobaczyć. Tylko ci, którzy wierzą w magię i mają dobre serce”.
Smok powoli rozwinął swoje ogromne skrzydła i wskazał na róg jaskini, gdzie jarzył się dziwny, delikatnie pulsujący krąg światła. „Tutaj, Lukasie, leży największy skarb na świecie – powiedział tajemniczo. Chłopiec podszedł zaciekawiony, spodziewając się ujrzeć góry złota lub klejnotów, ale zamiast tego zobaczył jedynie delikatną, połyskującą mgiełkę, która tańczyła w powietrzu niczym lekki wietrzyk. „To magia dobroci, przyjaźni i odwagi – wyjaśnił smok. „Ci, którzy ją zdobędą, już nigdy nie będą postrzegać świata w ten sam sposób. Dostrzeże piękno tam, gdzie inni widzą zwyczajność, a dobroć tam, gdzie inni widzą strach”. Luke słuchał i powoli docierało do niego, że największym skarbem nie jest coś, co mógłby schować do kieszeni, ale coś, co kryje się w jego sercu.
„Ale zanim odejdziesz, musisz zdać test – powiedział smok, a jego głos brzmiał teraz poważniej. „Czy potrafisz pomóc komuś, kto cię potrzebuje, nawet jeśli sam na tym nie skorzystasz? Luke przytaknął, choć nie miał pojęcia, co go czeka. Nagle wokół niego pojawił się obraz małego królika, który utknął między gałęziami. Czy to był prawdziwy obraz, czy tylko test? To nie miało znaczenia. Bez wahania Luke wskoczył do środka i pomógł przestraszonemu króliczkowi wydostać się na zewnątrz. Smok uśmiechnął się z zadowoleniem. „Udało ci się. Twoje serce jest naprawdę dobre”. I tymi słowami obdarzył go niewidzialnym darem – umiejętnością dostrzegania piękna i magii wokół siebie.
Kiedy Luke wrócił do domu, poczuł się inaczej. Wszystko wokół niego było piękniejsze – kwiaty miały bogatsze kolory, ptaki śpiewały słodziej, a ludzie wydawali się bardziej gościnni. Wiedział, że nie przyniósł z jaskini żadnego materialnego skarbu, ale coś znacznie cenniejszego – umiejętność patrzenia na świat innymi oczami. Położył się więc na łóżku, zamknął oczy i uśmiechnął się. Może to wszystko było tylko snem… a może jednak?