Na skraju głębokiego lasu, gdzie śpiewały ptaki, a słońce ozłacało wodę, znajdował się mały staw. W stawie tym mieszkał żaba Pepe, najweselsza żaba w okolicy. Pepi lubił spokojne chwile, kiedy mógł skakać z jednej lilii wodnej na drugą lub słuchać ćwierkania koników polnych w trzcinach. „To najlepsze miejsce na świecie!” chwalił siebie każdego dnia. Jego staw był nie tylko jego domem, ale także miejscem spotkań wszystkich leśnych zwierząt. Czasami sarna przychodziła się napić, jeż chował się w cieniu wierzby, a lis Filip zawsze lubił słuchać opowieści Pepiego o tym, jak przechytrzył wielką czaplę.
Ale pewnego ranka stało się coś dziwnego. Pepi obudził się na suchym lądzie! Jego staw zniknął. Nie było szumiącej wody, lilie wodne zamieniły się w martwe liście, a ryby, które były jego sąsiadami, zniknęły. „Co się stało?” wykrzyknął przerażony Popeye. Przeszedł cały brzeg, ale nigdzie nie znalazł ani kropli wody. Był zrozpaczony, ponieważ wiedział, że bez stawu nie ma domu. Postanowił dotrzeć do sedna tej tajemnicy, więc owinął swoje zwinne nogi w swoją małą torbę i udał się do lasu w poszukiwaniu odpowiedzi.
Po kilku godzinach wędrówki Pepi natknął się na lisa Filipa. Filip wykopywał właśnie swoje śniadanie pod dużym dębem, gdy usłyszał szybkie kroki Pepika. „O co chodzi, Pepi? Co się tak spieszysz?” zapytał. Pepik opowiedział mu o tym, jak obudził się na suchym lądzie, a lis spoważniał. „To nie tak, woda nie znika sama z siebie – powiedział Filip, drapiąc się w zamyśleniu za uchem. „Ale słyszałem, że w głębi lasu znajduje się magiczna studnia, która ma moc przywracania utraconej wody. Ale nikt nie może do niej dotrzeć, bo ścieżka jest pełna pułapek”. Popeye był niezrażony. „Muszę spróbować. Mój staw potrzebuje pomocy!” powiedział z determinacją, a Filip postanowił pójść z nim.
Razem wyruszyli do ciemnego lasu. Drzewa były tu wysokie jak wieże, słońce z trudem przebijało się przez gęste gałęzie, a tajemnicze dźwięki wypełniały powietrze. Każdy krok był przygodą. „Popeye, słyszysz to? To muszą być szeleszczące skrzydła sowy!” szepnął Filip. Ale Pepikowi nie można było przeszkadzać. Oboje musieli przejść przez bagno, w którym ich łapy prawie utknęły, i przez stary most, który skrzypiał, jakby miał runąć w każdej chwili. W końcu dotarli do miejsca, gdzie znajdowała się mała chatka z dymiącym kominem. W środku przywitała ich stara sowa, która wiedziała o studni i dała im radę: „Aby ją znaleźć, musicie słuchać pieśni lasu. Ci, którzy nie słuchają, nigdy nie znajdą drogi”.
Kierując się radą sowy, Pepík i Filip wsłuchiwali się w każdy dźwięk lasu. Wkrótce zauważyli delikatną melodię unoszącą się w powietrzu. Był to głos studni. Krok po kroku podążali za kilkoma nutami i nagle zobaczyli studnię. Była to najpiękniejsza fontanna, jaką kiedykolwiek widzieli. Woda w niej była czysto niebieska i zdawała się świecić własnym światłem. „A więc to jest studnia – odetchnął Filip. „Dotknij mnie i życz sobie tego, czego potrzebuje twoje serce. Pepi zamknął oczy i powiedział: „Chciałbym, żeby mój staw wrócił i mógł pozostać naszym domem na zawsze”.
Gdy tylko Popeye dokończył swoje słowa, staw rozbłysnął oślepiającym światłem i wszystko wokół nich uległo przemianie. Nagle oboje stanęli na brzegu stawu. Nie był to jednak zwykły staw – jego woda była bardziej przejrzysta, a życie tętniło w nim obficie. Lilie wodne ponownie rozprzestrzeniły się po powierzchni, ryby pływały radośnie w tę i z powrotem, a ptaki śpiewały w koronach drzew. „Udało się!” wykrzyknął radośnie Popeye i wyskoczył wysoko w powietrze. Filip uśmiechnął się do niego: „Twoja odwaga uratowała wszystko, Pepiku”.
Wkrótce wieść o powrocie stawu rozeszła się po całym lesie. Wszystkie zwierzęta przyszły zobaczyć cud na własne oczy. Jelenie, zające, jeże i ptaki cieszyły się i dziękowały Pepiemu za jego odwagę. „Teraz wiemy, że nasz dom jest bezpieczny, ponieważ mamy takiego odważnego obrońcę jak ty” – powiedziała łania. A Popeye? Był cały uśmiechnięty. Wiedział, że jego staw znów jest taki, jaki powinien być – pełen życia, radości i dobrego samopoczucia. Od tego dnia każda żaba i inne zwierzęta patrzyły na Pepika z podziwem. A jeśli ktoś potrzebował pomocy, wiedział, że Popeye pobiegnie pierwszy.