Dawno, dawno temu, w małym domku na skraju lasu mieszkali stary dziadek i babcia. Całe życie pragnęli mieć dziecko, ale los im go nie dał. Każdego wieczoru siadali przy piecu i opowiadali sobie, jak by to było mieć małego chłopca, który rozjaśniłby ich dni i wniósł radość do ich serc. Pewnego dnia dziadek postanowił wyrzeźbić chłopca z pięknego kawałka drewna, aby mogli przynajmniej pobawić się w posiadanie syna. I tak rzeźbił i rzeźbił, aż w końcu stanął przed nimi mały chłopiec – okrągły, pucołowaty i z wesołymi oczami. Gdy tylko babcia pogłaskała go po głowie, chłopiec poruszył się, zamrugał i nagle – jakby ożył! „Ojej, on żyje!” wykrzyknęła babcia. Dziadek podrapał się za uchem i powiedział: „A może nazwiemy go Otesanek?”. I tak zapadła decyzja – Otesanek został ich synem i choć był wyrzeźbiony z drewna, jego serce było pełne radości.
Był szczęśliwym chłopcem, ale miał jedną szczególną cechę – był bardzo głodny. Rano zjadał całą jajecznicę, na obiad trzy zupy, a na kolację cały bochenek chleba. Ale nawet to mu nie wystarczało! Zaczął przyglądać się wszystkiemu dookoła – zjadł jabłko z drzewa, potem marchewkę z ogrodu, a na koniec spojrzał na kromkę chleba babci. „Poison, nie możemy tak dalej, zjesz wszystko!” lamentowała babcia. Ale brzuszek Otesánka wciąż był pusty, a jego głód rósł coraz bardziej. Każdego dnia jadł trochę więcej, aż pewnego dnia w domu nie było już nic do jedzenia. „Muszę znaleźć coś innego do jedzenia”, powiedział mały Otrębus i wyruszył w świat, aby znaleźć coś dobrego do jedzenia.
Gdy tylko opuścił chatę, przeszedł przez łąki i lasy, zawsze rozglądając się za czymś do jedzenia. Natknął się na stado krów i zastanawiał się, czy mógłby zjeść trochę trawy, którą żuły. Potem zobaczył rybaka łowiącego ryby i już miał wyciągnąć rękę, ale rybak zmarszczył na niego brwi. Otesan był zrozpaczony, bo nigdzie nie mógł znaleźć pożywienia. Szedł dalej i dalej, aż dotarł na skraj ciemnego lasu. „A jeśli znajdę tam coś dobrego?” powiedział do siebie i bez strachu wkroczył między wysokie drzewa. Nie wiedział, że czekało go coś zupełnie nieoczekiwanego.
Gdy tylko wszedł do lasu, poczuł słodki zapach. Zamiast zwykłych drzew były tam domki z piernika, krzaki pokryte czekoladkami i strumienie karmelu! Jego oczy błyszczały z podekscytowania. „Mógłbym tu jeść do woli!” – ucieszył się i zaczął ucztować. Odłamał kawałek piernikowego dachu, wypił waniliowe mleko z leśnego stawu i rozkoszował się lizakami, które rosły na drzewach jak owoce. Ale kiedy jadł i jadł, zaczął boleć go brzuch. „Och, co ja teraz zrobię? Na pewno nie zjadłem za dużo?” jęknął. Właśnie wtedy pojawiła się stara, mądra babcia z kijem i życzliwym uśmiechem. „Bran, to nie jest droga do szczęścia – powiedziała mu, wręczając garść orzechów laskowych. „Głód to nie tylko jedzenie, to miłość, przyjaźń i radość”.
Mały Orzeszek spojrzał na babcię i pomyślał. „Naprawdę?” zapytał i przestał jeść. Mądra staruszka opowiedziała mu o tym, jak ważne jest, aby być szczęśliwym nie tylko z powodu pełnego brzuszka, ale także z powodu miłości i troski innych. „Zobacz, co zostawiłeś w domu. Twój dziadek i babcia kochali cię i troszczyli się o ciebie, a ty odszedłeś tylko dlatego, że byłeś głodny. A co jeśli twój głód jest czymś więcej niż tylko pragnieniem jedzenia?” Bran skinął głową. Nagle poczuł dziwne ciepło w sercu i zdał sobie sprawę, jak bardzo tęsknił za rodzicami.
Następnego ranka postanowił wrócić do domu. Kiedy dotarł do chaty, babcia i dziadek uściskali go radośnie. „Mały Bran, gdzie byłeś? Martwiliśmy się o ciebie!” wykrzyknęła babcia ze łzami w oczach. „Wybacz mi, teraz wiem, że najważniejsze nie jest jedzenie, ale bycie z tymi, których kocham” – powiedział pokornie Otesanek. Od tego czasu zmienił się – nie je już tak dużo, ale woli pomagać babci i dziadkowi, chodzić na spacery i słuchać ich opowieści. I tak żyli szczęśliwie i zadowoleni, ponieważ zrozumieli, że głód można zaspokoić nie tylko jedzeniem, ale także miłością i radością w sercu.