Dawno, dawno temu, na skraju głębokiego lasu, stał mały domek z czerwonym dachem i białymi oknami, w którym mieszkał kot Micah. Míca była małą, miękką kotką z szarymi paskami i jasnozielonymi oczami, które zawsze rozglądały się z zaciekawieniem. Była pełna energii i każdy dzień był dla niej nową przygodą. Jej ulubionym zajęciem było wspinanie się na drzewa, łapanie spadających liści i odkrywanie każdego zakątka ogrodu i otaczającego go lasu. Nawet jeśli Míca czasami oddalała się od domu, zawsze wracała do ciepłego kominka w domku, gdzie czekała na nią jej ulubiona miska mleka. „Och, jaki piękny jest świat”, powtarzała sobie Míca za każdym razem, gdy wyciągała się w swoim łóżeczku i zamykała oczy przed kolejną wielką eksploracją.
Pewnego jesiennego wieczoru, gdy niebo zaczęło zmieniać kolor na różowo-pomarańczowy, Míca zauważyła coś dziwnego. Siedząc na parapecie i obserwując zachód słońca, zobaczyła w oddali małe światełko w lesie. Na początku myślała, że to tylko odbicie gwiazdy na niebie, ale światło poruszało się tam i z powrotem, jakby próbowało ją przyciągnąć. „Co to może być?” Micah zastanawiała się na głos, wyciągając szyję, by lepiej je zobaczyć. Światło było małe, ale jego delikatne migotanie było tak magiczne, że Míca postanowiła to zbadać. Zeskoczyła z okna i pobiegła w stronę lasu, gdzie czekało tajemnicze światło.
Míca biegła przez łąkę, aż znalazła się na skraju lasu. Światło wciąż migotało nieco przed nią, jakby prowadziło ją głębiej w drzewa. Ścieżka była wąska i spowita mgłą, ale Míca nie bała się. „Nie martw się, Míca, dasz radę!”, zachęcała siebie cicho, przeskakując nad małymi kamieniami i omijając gałęzie. Po drodze usłyszała szelest w trawie i zatrzymała się. „Kto tam?” zawołała ostrożnie. Z krzaków wyłonił się jej przyjaciel, królik Stepanek. „Micah, co ty tu dzisiaj robisz?” zapytał zaskoczony. Míca opowiedziała mu o świetle, za którym goniła, a Štěpánek, ciekawy jak zawsze, postanowił pójść z nią. Szli więc dalej razem, a małe światełko wciąż było przed nimi.
Gdy Míca i Štěpánek wędrowali przez las, spotykali kolejnych przyjaciół. Najpierw natknęli się na sowę Klarę, siedzącą wysoko na gałęzi i obserwującą nocne niebo. „Czego szukacie?” zawołała z wysoka. Clara skinęła głową, gdy opowiedzieli jej o świetle. „Ja też je widziałam, wydaje się poruszać w kierunku małej polany za dużym dębem”. I tak sowa Clara poprowadziła ich dalej. Po drodze dołączyli do nich inni leśni przyjaciele – jeż Pepi, który pokazał im, gdzie ominąć ciernie, i żaba Kaya, która pomogła im przejść przez strumień. Wszyscy byli ciekawi, co oznacza światło i byli zdeterminowani, aby dowiedzieć się prawdy.
W końcu dotarli na polanę, gdzie małe światełko przestało biec i unosiło się bezgłośnie w powietrzu. Kiedy Míca przyjrzała się bliżej, zobaczyła, że nie było to zwykłe światło. Była to mała, błyszcząca gwiazda, która w jakiś sposób zabłądziła na niebie i nie mogła znaleźć drogi powrotnej. „O nie, zgubiłam się”, szlochała mała gwiazdka, »a teraz nie mogę znaleźć drogi do moich sióstr na niebie«. Micah podszedł do niej i pogłaskał ją łapą. „Nie martw się, pomożemy ci – powiedziała stanowczo. Wszyscy przyjaciele zebrali się wokół gwiazdeczki i zaczęli zastanawiać się, jak jej pomóc. „Sowa Klara potrafi latać wysoko” – zasugerował Stepanek. „A może jeśli poleci w górę z rozgwiazdą, znajdzie drogę!”. Wszyscy zgodzili się na ten plan, więc sowa Klara wzięła rozgwiazdę na swoje skrzydła i razem wzleciały w niebo.
Kiedy rozgwiazda zniknęła wysoko na niebie i dołączyła do swoich sióstr, wszyscy odetchnęli z ulgą. „Widzisz? Razem nam się udało!” wykrzyknął radośnie Micah. Przyjaciele pożegnali się i powoli wrócili do swoich domów. Míca, która była bardzo zmęczona po długiej przygodzie, wróciła do swojego domku, gdzie czekał na nią miękki koc i ciepłe mleko. „Co za dzień”, powiedziała do siebie, zwijając się w kłębek w swoim łóżku i zamykając oczy. Zanim zapadła w głęboki sen, po raz ostatni spojrzała przez okno, gdzie na niebie świeciła najjaśniejsza gwiazda – ta, którą pomogła sprowadzić do domu tej nocy.