Na dalekiej afrykańskiej sawannie, gdzie złota trawa tańczy na wietrze, a słońce świeci na niebie jak kula ognia, żyło małe lwiątko o imieniu Leo. Był uroczym i zabawnym małym lwiątkiem, którego futerko było miękkie jak chmurka. Chociaż Leo śmiał się i bawił z innymi młodymi przez cały dzień, wieczorem, gdy słońce zaczęło zachodzić, a niebo przybrało ciemne odcienie fioletu, Leo poczuł, jak jego małe serduszko zaczyna trzepotać ze strachu. Miał jeden duży problem – bał się ciemności. Każdej nocy, gdy niebo zamieniało się w czarny koc, a gwiazdy zaczynały świecić, Leo wczołgiwał się do swojego łóżka i drżał. „A co, jeśli coś jest w ciemności?” pytał sam siebie, chowając się pod swoją lwią łapą.
Pewnego dnia, gdy Leo dąsał się i odmawiał zabawy, zauważył go stary, mądry słoń. Ten słoń, z uszami wielkimi jak liście baobabu i skórą pełną zmarszczek, był znany na całej sawannie ze swojej mądrości. „Mały Lei,” powiedział do niego głębokim głosem, ”wiem, że ciemność cię przeraża. Ale uwierz mi, jest coś, co może ci pomóc”. Leo spojrzał na niego z ciekawością w oczach. „Co to jest?” zapytał nieśmiało. Słoń uśmiechnął się i opowiedział mu o magicznym świetle, które świeciło jasno nawet w najciemniejszą noc. „To światło”, powiedział słoń, »nie tylko rozświetla ciemność, ale także daje ci odwagę, którą nosisz głęboko w sercu«. Leo słuchał z otwartymi ustami. Gdzie mógł znaleźć to światło? Słoń powiedział mu, że jest daleko, za górami i rzekami, ale że może tam dotrzeć, jeśli będzie wystarczająco odważny.
Następnego ranka, gdy pierwsze promienie słońca zaczęły kąpać sawannę w złotym świetle, Leo spakował małą torbę z jedzeniem i wyruszył na poszukiwanie magicznego światła. Szedł i szedł, przechodząc przez gęste lasy, przekraczając głębokie rzeki i wspinając się na strome wzgórza. Jego łapy wydawały się cięższe z każdym krokiem, ale Leo wiedział, że musi iść dalej. „Nie będę się bał”, powtarzał sobie cicho, gdy słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Był zmęczony, ale wierzył, że na końcu tej podróży czeka na niego coś, co ochroni go przed straszliwą ciemnością, której tak długo się obawiał.
Podczas swojej podróży Leo napotkał różnych przyjaciół i niebezpieczeństwa. Najpierw spotkał małą surykatkę, która zgubiła się w nocy. „Pomożesz mi znaleźć drogę do domu?” zapytała cicho. Leo przypomniał sobie swój własny strach i skinął głową. Razem szli przez gęste zarośla, aż surykatka znalazła swój dom. „Dziękuję, Leo”, zawołała z wdzięcznością i zniknęła w podziemnej norze. Nieco później natknął się na zebrę, która utknęła w bagnie. „Pomóż mi, Leo!” zawołała przerażona. Leo, choć przestraszony, zebrał się na odwagę i pomógł zebrze się wydostać. Każda z tych małych przygód dodawała Leo coraz więcej odwagi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Po długiej i żmudnej podróży Leo w końcu dotarł do miejsca, w którym według słonia powinno znajdować się magiczne światło. Znajdowała się tam jaskinia, a z jej wnętrza emanowało delikatne, złote światło. Z drżącym sercem Leo podszedł i wszedł do środka. Na końcu jaskini zobaczył małe lśniące lustro, które emitowało jasne światło. Kiedy Leo spojrzał w lustro, zobaczył swoje odbicie – ale było to odbicie odważnego małego lwa! W tym momencie zdał sobie sprawę, że światło, którego szukał, nie było jakimś magicznym zaklęciem, ale odwagą, którą nosił w sobie przez cały czas. „Nie boję się ciemności”, powiedział do siebie na głos i poczuł, jak jego strach rozwiewa się jak mgła.
Była późna noc, gdy Leo wrócił do domu na sawannie. Wcześniej zadrżałby ze strachu i schował się pod łapą, ale teraz czuł się silny i spokojny. „Ciemność nie jest straszna”, uśmiechnął się do siebie, kładąc się pod gwiazdami. Kiedy inne zwierzęta usłyszały o jego przygodzie, wszystkie patrzyły na niego z podziwem. „Leo jest najodważniejszym lwiątkiem, jakie kiedykolwiek znaliśmy!” powiedziały. Od tego momentu Leo już nigdy nie bał się ciemności, ponieważ wiedział, że prawdziwa odwaga pochodzi z jego wnętrza – z jego własnego serca.
.